Wyjechał....a ona nie czuła smutku...raczej coś w rodzaju ulgi...chyba go nie kochała a może kochała z przyzwyczajenia? Czekała na to co miało nadejść, czekała na jesień, czekała na spacery ale nie z nim...z samą sobą ze swoimi myślami ,przemyśleniami....chciała wszystko poukładać...chciała dorobić taki scenariusz żeby wszyscy byli zadowoleni, ale bilans zawsze pozostawał ujemny...ktoś cierpiał....poświęciła samą siebie...poświęciła swoje uczucia...ale nic z tego...z każdym dniem co raz bardziej odsuwała się od ludzi, tonęła we własnym świecie marzeń...co raz częściej wpadała w furie gdy ktoś jej coś próbował nakazać...wystarczyło jedno słowo by ją rozwścieczyć...brakowało jej czasu...próbowała nadrobić zaległości rezygnując ze snu...hektolitry kawy nie pomagały...potrzebowała czegoś mocniejszego....bez problemu to otrzymywała, najpierw małe ilości później co raz większe...chciała uciec...uciec przed samą sobą i tym co ją otacza...chciała zacząć od nowa...ale nie zawsze tak można...potrzebowała nowych możliwości , potrzebowała pieniędzy...zaczęła wpadać w co raz większe długi...obrała się w śród ludzi którzy mają coś do powiedzenia...z początku to jej imponowało...teraz za dużo wie...nie potrafi sobie poradzić z wiedzą, jak to wszystko działa....