Komentarze: 0
Cisza...zapadł zmrok,
W oddali słychać nadlatującego krwiopijcę...
Spragnionego życiodajnego napoju...
A oni są razem, razem a jednak osobno.
Cisza, zapadła niezręczna cisza,
Kto się odezwie, kto da znak.
Ona milczy, nic nie ma do powiedzenia,
W jej głowie kłębią się tysiące myśli...
Przeczuwała że tak będzie,
Zdradzona, wykorzystana, nie ufa nikomu,
Samej sobie też nie...
On otwiera usta: „wiesz ja chyba pojadę, tam oni, bo ona...”
Nieudolne tłumaczenie jednoznacznie wszystko stwierdzam,
Wiem, że mam rację, wiem, że przez ten cały czas..
Bycia razem, był gdzie indziej.
Zaciskam zęby :”Dobrzej, jedź jeśli chcesz...”
Nigdy więcej nie będziemy razem, zresztą
Nigdy nie byliśmy. On dobrze o tym wie.
Ale udaje...
A ona, ona tylko czasami płacze po cichutku,
W najodleglejszym kącie, tak by nikt nie widziała
Nigdy nie zaufa już, wdycha szary dym z papierosa,
Już lepiej ale tylko na chwile....